Gryffindor
Sally De Von Wangol napisał:
Alice Mary Black napisał:
Alice przyszła na peron. Czuła się dziwnie obco. Objęła rękoma zmarznięte ramiona. Na jednym z nich siedziała rudawa sówka z zaobrączkowaną nóżką. Dziewczyna ustawiła swoje bagaże i usiadła na ławce, bacznie obserwując kolejne osoby, które pojawiały się w magicznym miejscu. Z nerwów zaczęła wyginać nerwowo palce u rąk, zawsze tak robiła. Jej największym strachem było to, ze ludzie zaczną kojarzyć ją jedynie jako "córę seryjnego zabójcy", "Azkabaniare". Poczuła nieprzyjemne ukłucie w brzuchu.
I taka Sally chodzi po peronie, smutna, że nie może się odciąć od tych marnych ludzi, wszyscy są tak marni, że aż marni i nudni...
I nagle... hej.. przecież... nie to nie możliwe... Alice? ostatnio widziały się jakoś... trzy lata temu? TO JEST ALICE.
Sally zaraz szybko podchodzi do swojej bff, kawaii.
-Al!
Alice nerwowo odwróciła głowę w stronę rudowłosej dziewczyny. Otworzyła usta ze zdziwienia. Nie bacząc na bagaze, podbiegła do przyjaciółki z piaskownicy.
- Sally! - krzyknęła wpadając jej w ramiona.
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Gryffindor
Alice Mary Black napisał:
Sally De Von Wangol napisał:
Alice Mary Black napisał:
Alice przyszła na peron. Czuła się dziwnie obco. Objęła rękoma zmarznięte ramiona. Na jednym z nich siedziała rudawa sówka z zaobrączkowaną nóżką. Dziewczyna ustawiła swoje bagaże i usiadła na ławce, bacznie obserwując kolejne osoby, które pojawiały się w magicznym miejscu. Z nerwów zaczęła wyginać nerwowo palce u rąk, zawsze tak robiła. Jej największym strachem było to, ze ludzie zaczną kojarzyć ją jedynie jako "córę seryjnego zabójcy", "Azkabaniare". Poczuła nieprzyjemne ukłucie w brzuchu.
I taka Sally chodzi po peronie, smutna, że nie może się odciąć od tych marnych ludzi, wszyscy są tak marni, że aż marni i nudni...
I nagle... hej.. przecież... nie to nie możliwe... Alice? ostatnio widziały się jakoś... trzy lata temu? TO JEST ALICE.
Sally zaraz szybko podchodzi do swojej bff, kawaii.
-Al!Alice nerwowo odwróciła głowę w stronę rudowłosej dziewczyny. Otworzyła usta ze zdziwienia. Nie bacząc na bagaze, podbiegła do przyjaciółki z piaskownicy.
- Sally! - krzyknęła wpadając jej w ramiona.
omfg, ale one są fajne.
Ale ona była wtedy szczęśliwa... co dziwne pomyślała, że ta szkoła być może nie będzie aż taka zła... zła będzie na pewno, ale z Alice nie umrze przynajmniej z nudy. Pamiętała jak ciężko było im się rozstać, a w listach nie mogły przekazywać sobie wszystkich ważnych rzeczy.
- Jak dobrze cię widzieć...
Today's special moments are tomorrow's memories
Offline
Administrator
I wtedy ten sam dzieciak co ostatnio rzucił czymś w Dankę, kot się przestraszył, i pobiegł do Cassie.
Offline
Gryffindor
Sally De Von Wangol napisał:
Alice Mary Black napisał:
Sally De Von Wangol napisał:
I taka Sally chodzi po peronie, smutna, że nie może się odciąć od tych marnych ludzi, wszyscy są tak marni, że aż marni i nudni...
I nagle... hej.. przecież... nie to nie możliwe... Alice? ostatnio widziały się jakoś... trzy lata temu? TO JEST ALICE.
Sally zaraz szybko podchodzi do swojej bff, kawaii.
-Al!Alice nerwowo odwróciła głowę w stronę rudowłosej dziewczyny. Otworzyła usta ze zdziwienia. Nie bacząc na bagaze, podbiegła do przyjaciółki z piaskownicy.
- Sally! - krzyknęła wpadając jej w ramiona.omfg, ale one są fajne.
Ale ona była wtedy szczęśliwa... co dziwne pomyślała, że ta szkoła być może nie będzie aż taka zła... zła będzie na pewno, ale z Alice nie umrze przynajmniej z nudy. Pamiętała jak ciężko było im się rozstać, a w listach nie mogły przekazywać sobie wszystkich ważnych rzeczy.
- Jak dobrze cię widzieć...
- Ciebie również, skarbie - powiedziała piskliwym tonem.
Tak bardzo starała sie nie płakać.
- Teraz tylko musimy być w tym samym domu i wszystko będzie idealnie...
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Slytherin
Xavier Ronovan napisał:
Margaery Winchester napisał:
Xavier Ronovan napisał:
- Tłumacz to jak chcesz. - Uśmiechnął się. - Właściwie, to skąd jesteś? - zapytał, patrząc chłodnym, przenikliwym spojrzeniem.
Lubił wiedzieć dużo o wszystkich. Dziewczyna zaintrygowała go na tyle, że skory był przeprowadzic z nią małą konwersację. Do tego bardzo zabawne było jak próbowała zachować stoicki spokój. Gdyby nie lekko drgajaca powieka, prawie by się nabrał.-Londyn.-odpowiedziała, odrzucając za ramię pasmo włosów. Chciała jeszcze dodać, że jest z tych Winchesterów, ale szybko się opanowała. Sypaniem nazwisk rodowych raczej nie zdobędzie jego sympatii.
Czy ona właśnie chce, żeby ją polubił?
Cóż.
Był arogancki, miał ten inteligentny błysk w oku, wyglądał też całkiem nieźle...jeśli ma już z nim trafić do Slytherinu, to lepiej, żeby byli w przyjaznych stosunkach.- Mhm, miejscowa. - Uniósł leniwie prawą brew. - Dobrze będzie znać kogoś normalnego w rodzinnym mieście, mugole potrafią doprowadzić do szału.
Nagle jego sowa, Brandy, zeskoczyła z jego ramienia i usiadła na Margaery.
- Wracaj tu - warknął, próbując przegonić ptaka z ramiona dziewczyny.
Margaery roześmiała się, odwracając głowę w stronę sowy.
-Może zostać.-powiedziała, ostrożnie głaszcząc jej pióra. Może i jej matka stała kilka metrów dalej, patrząc się na nią spod rzęs obciążonych drogim tuszem, ale kogo to obchodzi? Przecież to tylko sowa. Miejmy nadzieję, że nagle jej nie dziobnie.
Offline
Gryffindor
Alice Mary Black napisał:
Sally De Von Wangol napisał:
Alice Mary Black napisał:
Alice nerwowo odwróciła głowę w stronę rudowłosej dziewczyny. Otworzyła usta ze zdziwienia. Nie bacząc na bagaze, podbiegła do przyjaciółki z piaskownicy.
- Sally! - krzyknęła wpadając jej w ramiona.omfg, ale one są fajne.
Ale ona była wtedy szczęśliwa... co dziwne pomyślała, że ta szkoła być może nie będzie aż taka zła... zła będzie na pewno, ale z Alice nie umrze przynajmniej z nudy. Pamiętała jak ciężko było im się rozstać, a w listach nie mogły przekazywać sobie wszystkich ważnych rzeczy.
- Jak dobrze cię widzieć...- Ciebie również, skarbie - powiedziała piskliwym tonem.
Tak bardzo starała sie nie płakać.
- Teraz tylko musimy być w tym samym domu i wszystko będzie idealnie...
- Nie musimy, wystarczy nam jedna szkoła. Co u ciebie słychać?
Today's special moments are tomorrow's memories
Offline
Slytherin
Margaery Winchester napisał:
Xavier Ronovan napisał:
Margaery Winchester napisał:
-Londyn.-odpowiedziała, odrzucając za ramię pasmo włosów. Chciała jeszcze dodać, że jest z tych Winchesterów, ale szybko się opanowała. Sypaniem nazwisk rodowych raczej nie zdobędzie jego sympatii.
Czy ona właśnie chce, żeby ją polubił?
Cóż.
Był arogancki, miał ten inteligentny błysk w oku, wyglądał też całkiem nieźle...jeśli ma już z nim trafić do Slytherinu, to lepiej, żeby byli w przyjaznych stosunkach.- Mhm, miejscowa. - Uniósł leniwie prawą brew. - Dobrze będzie znać kogoś normalnego w rodzinnym mieście, mugole potrafią doprowadzić do szału.
Nagle jego sowa, Brandy, zeskoczyła z jego ramienia i usiadła na Margaery.
- Wracaj tu - warknął, próbując przegonić ptaka z ramiona dziewczyny.Margaery roześmiała się, odwracając głowę w stronę sowy.
-Może zostać.-powiedziała, ostrożnie głaszcząc jej pióra. Może i jej matka stała kilka metrów dalej, patrząc się na nią spod rzęs obciążonych drogim tuszem, ale kogo to obchodzi? Przecież to tylko sowa. Miejmy nadzieję, że nagle jej nie dziobnie.
- Jesteś pierwszą osobą, którą w ogóle zaakceptowała, jednak lepiej ją wezmę, bo boję się, że z ogólnego podniecenia obesra ci ramię. - Zrobił kwaśną minę i siłą odebrał ptaka. Następnie obdarzył dziewczynę szelmowskim uśmieszkiem, mówiąc:
- Zgaduję, że kobieta, która natarczywie sie na nas patrzy, to ktoś z twoich bliskich?
Ostatnio edytowany przez Xavier Ronovan (2015-06-26 21:36:17)
Sieję zamęt tam, gdzie idę...
Offline
Slytherin
-Nie wierzę, że to mówię, ale to moja mama.-mruknęła, zerkając przy tym na kobietę, która nieudolnie starała się zachowywać pozory obojętności, szczerząc ząbki do pana Winchester.
Boże, jaki wstyd.
Offline
Slytherin
Margaery Winchester napisał:
-Nie wierzę, że to mówię, ale to moja mama.-mruknęła, zerkając przy tym na kobietę, która nieudolnie starała się zachowywać pozory obojętności, szczerząc ząbki do pana Winchester.
Boże, jaki wstyd.
- Może boją się o ciebie? - zaśmiał się. - No, bądź co bądź, nie wygladam jak poukładany, grzeczny Krukon.
Kątem oka, dyskretnie spojrzał na rodziców dziewczyny. Byli zdecydowanie, obrzydliwie bogaci.
- Nie przedstawiłem się chyba. - Zwrócił ku niej błękitne oczy, które były niewiele bardziej ciemniejsze od białek. - Xavier Ronovan. - Wyciągnął ku niej dłoń, na której nosił rodzinny sygnet.
Sieję zamęt tam, gdzie idę...
Offline
Gryffindor
Sally De Von Wangol napisał:
Alice Mary Black napisał:
Sally De Von Wangol napisał:
omfg, ale one są fajne.
Ale ona była wtedy szczęśliwa... co dziwne pomyślała, że ta szkoła być może nie będzie aż taka zła... zła będzie na pewno, ale z Alice nie umrze przynajmniej z nudy. Pamiętała jak ciężko było im się rozstać, a w listach nie mogły przekazywać sobie wszystkich ważnych rzeczy.
- Jak dobrze cię widzieć...- Ciebie również, skarbie - powiedziała piskliwym tonem.
Tak bardzo starała sie nie płakać.
- Teraz tylko musimy być w tym samym domu i wszystko będzie idealnie...- Nie musimy, wystarczy nam jedna szkoła. Co u ciebie słychać?
- Mieszkałam z mugolską macochą w przedmieściach Londynu, jednak gdy dowiedziała się, cytujac "czym" jestem, wyrzuciła mnie za drzwi - powiedziała. - Ale daję radę - westchnęła. - Jak dobrze mieć tu ciebie. - Przytuliła rudowłosą jeszcze raz, ciesząc się z samej jej obecności.
Ostatnio edytowany przez Alice Mary Black (2015-06-26 21:52:57)
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Slytherin
Mistrz Gry napisał:
I wtedy ten sam dzieciak co ostatnio rzucił czymś w Dankę, kot się przestraszył, i pobiegł do Cassie.
- Paszczur!!!- Danka rzuciła się za kotem.
Life is a tale. Told by an idiot, full of sound and fury, signifying nothing.
Offline
Slytherin
Dziewczyna ostatni raz zerknęła na rodziców, po czym przeniosła wzrok na chłopaka.
-Margaery Winchester.-uścisnęła jego dłoń, unosząc prawy kącik ust. Kątem oka spojrzała na jego dłoń. Sygnet sugerował, że pochodzi ze starego rodu. Śmierciożerców, jak założyła.
I bardzo dobrze. Coś czuła, że się dogadają.
Offline
Gryffindor
Alice Mary Black napisał:
Sally De Von Wangol napisał:
Alice Mary Black napisał:
- Ciebie również, skarbie - powiedziała piskliwym tonem.
Tak bardzo starała sie nie płakać.
- Teraz tylko musimy być w tym samym domu i wszystko będzie idealnie...- Nie musimy, wystarczy nam jedna szkoła. Co u ciebie słychać?
- Mieszkałam z mugolską macochą w przedmieściach Londynu, jednak gdy dowiedziała się, cytujac "czym" jestem, wyrzuciła mnie za drzwi - powiedziała. - Ale daję radę - westchnęła. - Jak dobrze mieć tu ciebie. - Przytuliła rudowłosą jeszcze raz, ciesząc się z samej jej obecności.
- Co zrobiła? Czy ją....jak mogła to zrobić? Trzymasz się?
Today's special moments are tomorrow's memories
Offline
Gryffindor
Sally De Von Wangol napisał:
Alice Mary Black napisał:
Sally De Von Wangol napisał:
- Nie musimy, wystarczy nam jedna szkoła. Co u ciebie słychać?- Mieszkałam z mugolską macochą w przedmieściach Londynu, jednak gdy dowiedziała się, cytujac "czym" jestem, wyrzuciła mnie za drzwi - powiedziała. - Ale daję radę - westchnęła. - Jak dobrze mieć tu ciebie. - Przytuliła rudowłosą jeszcze raz, ciesząc się z samej jej obecności.
- Co zrobiła? Czy ją....jak mogła to zrobić? Trzymasz się?
- Tak, zamieszkam u ciotki, która mnie nienawidzi. Supi. - Pokazała dwa podniesione kciuki. - A u ciebie jak tam? - spytała, uśmeichając się przyjaźnie.
Why? ‘Cause I'm a jealous, jealous, jealous girl.
Offline
Gryffindor
Désirée Sorel napisał:
Mistrz Gry napisał:
I wtedy ten sam dzieciak co ostatnio rzucił czymś w Dankę, kot się przestraszył, i pobiegł do Cassie.
- Paszczur!!!- Danka rzuciła się za kotem.
-Kotek!-Cassie zauważyła zwierzaka i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.-Wow, kotku, chodź do mnie! Zakumplujesz się z Havaną Bananą!
Offline